piątek, 8 października 2010

Rozdział III

Wreszcie tak długo oczekiwany przez Was trzeci rozdział się ukazał. :D Miłego czytania.
~~~~~~~~
Masowałem jego ciepły brzuch, natomiast językiem robiłem szlaczki na jego szyi. Próbował się wyrywać, szeptał słowa typu „przestań”, „proszę” i tak dalej. Nie obchodziło mnie to zbytnio. W tym momencie miało się spełnić moje marzenie. Tak, cholerny egoista ze mnie.
Zrzuciłem go z siebie, kładąc na zimnej trawie. Usiadłem na nim okrakiem, zdejmując mu koszulkę. Składałem delikatne pocałunki na jego ciele, napawając się słodkim zapachem bruneta. Językiem zacząłem pieścić jego sutki, na zmianę je przegryzając. Słyszałem coraz głośniejsze jęki, nie mogłem już wytrzymać, gdy nagle…
- Ktoś tu jest? – usłyszałem za sobą głos.
Czym prędzej złapałem HongKi i schowaliśmy się za pobliskie drzewo. Oczywiście nie zaprzestałem pieszczot. W tym momencie włożyłem dłoń w spodnie ciemnookiego.
- Przestań… - szepnął, próbując mnie odepchnąć.
- Obiecuję, że poczujesz się lepiej niż kiedykolwiek – rzekłem, zatykając mu usta.
Wyjąłem jego członka i opuszkami palców delikatnie go gładziłem. Ujrzałem łzy w oczach mojego kochanka, które powoli spływały po zarumienionych policzkach. Szybko zlizałem je językiem.
Nieznajomy nadal rozglądał się wokół, lecz na szczęście nas nie zauważył.
Całą dłonią złapałem członek bruneta i począłem jeździć nią wzdłuż jego męskości. Ruchy mojej ręki stawały się coraz szybsze, a HongKi coraz bardziej czerwony.
Wtem poczułem coś mokrego i lepkiego na mych palcach.
- Już…? Dziwnie szybko – odparłem.
Puściłem chłopaka, który opadł na ziemię. Zlizałem z mojej dłoni biały płyn i kucnąłem obok kochanka.
- Zostaw mnie… - wyszeptał.
- Podobało ci się, wiem to – odpowiedziałem.
Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Nie potrafiłem niczego odczytać z jego wyrazu twarzy.
- Nie chcę się od ciebie uzależnić – rzekł.
- Wybacz, ja jestem uzależniony od ciebie. Dlatego nie martw się, nie zostawię cię.
„Dopóki mi się nie znudzisz” – dodałem w myślach.
Żadne słowo nie wypadło już z jego ust. Ubrałem go i zarzuciłem moją bluzę na ramiona chłopaka. Skierowaliśmy się w stronę mojego domu.
Szliśmy powoli, nie odzywając się do siebie. Co jakiś czas ukradkiem patrzyłem na uroczą twarz blondynka, by sprawdzić czy przypadkiem jego oczy nie są zwrócone ku mnie. Wreszcie na mnie spojrzał. Spojrzał na mnie tymi piwnymi oczyma pełnymi radości, mieszanej ze smutkiem, a także z nutką zawstydzenia, nienawiści i odrobiny czułości. Uśmiechnąłem się lekko, a następnie złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek.
- Przez ciebie kiedyś trafię do szpitala psychiatrycznego – szepnąłem, przerywając pocałunek.

Stanęliśmy przed ogromną bramą. Wpisałem czterocyfrowy kod i weszliśmy.
- Panie przodem – rzekłem, otwierając drzwi od mieszkania.
- Nie jestem babą! – oburzył się.
- W naszym związku tak.
- Jakim związ…
- Bez dyskusji kochanie, bo inaczej będę tak brutalny, że stracisz swój skarb tej nocy.
I oczywiście nie usłyszałem żadnej odpowiedzi.
Wchodząc do środka, zdjęliśmy buty. Od razu położyłem się na kanapie i zapaliłem papierosa.
Widząc zdezorientowanego HongKi (HongKinga dla Iwonki xD dop. aut.), złapałem go za nadgarstek i pociągnąłem w moją stronę, dmuchając dym z papierosa prosto w jego twarz.
- Skarbie, chcesz żeby ta noc była wyjątkowa? – spytałem.
- C-cóż… - jąkał się.
Wiedziałem, że nie odpowie mi na to pytanie, a jeśli odpowie, to zapewne zaprzeczy. I rzeczywiście miałem rację, gdyż po paru sekundach usłyszałem:
- Myślisz, że znowu się zgodzę? Naprawdę myślisz, że mi się podobało? Sądzisz, że… - w tym momencie zatkałem mu usta namiętnym pocałunek i rzuciłem na kanapę.
- Wiem, że się zgodzisz. Wiem, że ci się podobało. Wiem, że chcesz to poczuć jeszcze raz. Bo po co byś przychodził do mojego domu? – szepnąłem, a moje ręce powędrowały do jego rozporka.
Z bokserek w czerwone kwiatki wyjąłem nabrzmiałego członka bruneta. Moja głowa od razu skierowała się w tamto miejsce.
Językiem pieściłem jego, teraz to i mój, skarb. Słyszałem słodkie jęki, które doprowadzały mnie do szaleństwa, jeszcze większego podniecenia. Włożyłem sobie całego jego członka do ust. Chciałem, by mojemu kochankowi było jak najlepiej. Albo inaczej… Chciałem sprawić, by HongKi pożądał mnie tak samo mocno jak ja jego. A najprostsza droga do tego, czego chciałem była właśnie taka.
Ruszałem głową w przód i w tył, robiąc coraz to szybsze ruchy. Blondyn wił się pode mną, wręcz krzycząc z podniecenia. Po chwili w ustach poczułem słony płyn, który zaczął ściekać po mojej szyi. Wszystko połknąłem i jeszcze długo kontynuowałem pieszczoty.
Po jakimś czasie uznałem, że jednak dla mojego koteczka to stanowczo za mało. Wyjąłem jego członka z moich ust, dając kochankowi krótką chwilę swobody. Czym prędzej ściągnąłem spodnie oraz bokserki i rzuciłem je gdzieś za siebie. Patrząc na czerwoną twarz HongKi, zbliżyłem swoje usta do jego.
- Wiem, że mnie pragniesz. Tak mocno mnie pragniesz jak ja pragnę ciebie. I nie oszukuj już mnie, ani siebie więcej. Tym sposobem przysparzasz sobie więcej bólu – szepnąłem i przegryzłem jego dolną wargę.
Stanowczym i szybkim ruchem wszedłem w niego dość głęboko. Tym razem za bardzo mnie poniosło. Cóż, trudno się przyzwyczaić do takiego delikatnego ciała. Nasze dłonie splotły się. Biodrami robiłem coraz to szybsze i brutalniejsze ruchy. Nie potrafiłem się opanować. Jego urocze jęki doprowadziłyby do szaleństwa niejednego człowieka. Jego urocze jęki sprawiłyby, że niejeden facet stałby się gejem.
Kochaliśmy się niemalże całą noc. Były to najpiękniejsze chwile mojego życia. Ciekaw jestem czy Hongki myślał tak samo...

Obudziłem się w okolicach południa. Otwierając oczy, nie zauważyłem nigdzie mojego blondynka. Szybko wstałem, rozglądając się dookoła. Czyżby głuptasek uciekł do domu, nawet się ze mną nie żegnając?
Skierowałem swe kroki do kuchni i właśnie tam ujrzałem słodkiego ukesia, robiącego kanapki.
- Witaj, skarbeńku – mruknąłem, obejmując go w pasie.
- Zostaw, bo odetnę ci palce nożem – odparł i odwrócił się w moją stronę.
Miał na sobie różowy fartuszek z tańczącymi bananami. Jego jasna czupryna była jeszcze bardziej potargana niż zwykle. I on sam wyglądał niczym wymarzona żonka.
Na jego twarzy widniał minimalny, prawie niezauważalny uśmiech.
- O której się obudziłeś? – spytałem i usiadłem na krześle.
- Około szóstej – rzekł, powracając do krojenia.
- Oj, to chyba się nie wyspałeś. Może chcesz tabletki nasenne?
- Proszę – mruknął, nawet nie odpowiadając na pytanie i kładąc mi talerz pełen kanapek przed nosem oraz kawę w moim ulubionym pastelowym kubku z kangurem.
- Kochany jesteś – uśmiechnąłem się.
Pożerałem śniadanie z takim zapałem, jakbym nic nie jadł od przynajmniej tygodnia. Hongki rzeczywiście mógłby zostać kucharzem. Podczas posiłku chłopak, teraz już mężczyzna, chociaż takie określenie raczej do niego nie pasuje, cały czas mi się przyglądał. Co kilka chwil wymienialiśmy między sobą spojrzenia, nic nie mówiąc. Jego piwne tęczówki były tak śliczne niczym oczy pewnego zająca, którego widziałem niegdyś na łące, będąc na wakacjach.
Po chwili blondynek odezwał się:
- O piętnastej mamy się pojawić w studiu.
- To mamy jeszcze trochę czasu na powtórkę z nocy – uśmiechnąłem się jakbym był naćpanym napaleńcem z jakiegoś yaoi.
- Ani się waż! Moje pośladki nie są w najlepszym stanie, nie mówiąc już o... – w tym momencie się zarumienił.
- To chodź, pomasuję – powiedziałem, popijając kawę.
Blondynek wstał bez słowa . Jednak nie udało mu się uciec z kuchni tak łatwo. Nim się obejrzał, przyparłem go do ściany.
- Jesteś niegrzeczny. Nie przywitałeś się ze mną, nie podziękowałeś za przyjemność, którą poczułeś jedynie dzięki mnie – mruknąłem zasmucony.
Złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek, który bez wahania odwzajemnił. Zdziwiło mnie nieco jedno zachowanie, jednak nie warto było nad tym rozmyślać. Wystarczyło się rozkoszować chwilą, chociaż zabawa z nim w kotka i myszkę lub, jak kto woli, pedofila i pięcioletnie dziecko, była niezwykle ciekawa.
- Jednak mnie kochasz – szepnąłem, odrywając się od niego.
- To... to... to nie t-t-tak... – jąkał się.
- Mówiłem, żebyś nie okłamywał samego siebie – po tych słowach udałem się do łazienki, zostawiając blondynka w kuchni sam na sam ze swoimi myślami.

Szybko wykonałem poranne czystości, a raczej popołudniowe czystości. Założyłem czarne rurki i fioletową koszulkę z jakimiś różowymi znaczkami. Po wyjściu z pomieszczenia ujrzałem Hongki leżącego na kanapie i rozmawiającego przez telefon.
- Jaejin, nic mi nie jest – mruknął do słuchawki. – Nie masz się o co martwić, naprawdę.
Wyrwałem blondynkowi komórkę z ręki.
- Spokojnie, misiaczku, niedługo zjawimy się w studiu. I Hongki jest ze mną bezpieczny, bardziej niż z kimkolwiek.
Po tych paru słowach czym prędzej się rozłączyłem. Jak widać, członkowie F.T Island, a zwłaszcza ten natrętny gitarzysta, nie pozwolą mi „wypożyczyć” wokalisty przynajmniej na jedną noc, bo oni chcą mieć go tylko dla siebie. Cóż za egoiści. Ale kto powiedział, że ich pozwolenie jest mi potrzebne? To tak jakbym oczekiwał od matki pisemnego pozwolenia na seks.
- Zakładaj ciapuszki, jedziemy – ziewnąłem, łapiąc blondynka za rękę, którą po paru sekundach wyrwał.
- Zachowuj się teraz tak, jakbym był TYLKO twoim znajomym – odparł stanowczo.
Przecież i tak już wiedzą, głuptasie... To przecież widać gołym okiem. Z resztą, jeśli raz pozwolę, żeby ukeś miał rację, chociaż on zawsze ma rację, ale to i tak ja mam rację (Iwonka mnie zainspirowała xD dop.aut. ), to się nic nie stanie. Uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem z mieszkania wraz z mym drogocennym „znajomym”.

Po niecałych piętnastu minutach jazdy znaleźliśmy się pod studiem. W żółwim tempie doczołgaliśmy się do windy i skierowaliśmy na piąte piętro.
Wychodząc, zauważyłem na ścianach plakaty mojego ukochanego Big Bang, co oznaczało, że niezmiernie spodobaliśmy się wytwórni. Ale... nie wiedziałem, że jestem taki piękny, wręcz idealny.
- Witajcie, gwiazdeczki – przywitałem się ze wszystkimi, wchodząc do pokoju.
- Spóźniliście się odrobinę... Z resztą nieważne. Przejdźmy do rzeczy – mruknął ChuuHwang czyli nasz menadżer. – Jak wam idzie piosenka?
- Eeee...
- Całą noc myśleliśmy nad tematyką. Nad czymś, co rzeczywiście zachwyciłoby fanów. Więc zacznijmy od tego, że... motyw o miłości czy przyjaźni jest przestarzały, a teksty w stylu Dir en Grey’a do nas nie pasują, więc... – ciągnął Hongki, wybawiając mnie w pewien sposób z opresji.
- Innymi słowy, nic nie wymyśliliście? – zaśmiał się Daesung.
- Można tak powiedzieć – odparłem, lecz widząc groźne spojrzenie menadżerów, dodałem – Ale spokojnie, idealnie nam się ze sobą współpracuje, także pisanie pójdzie nam szybko niczym... samochód jadący autostradą!
- Jeśli pojedzie polską autostradą, to gwarantuję, że wpadniecie w jakąś dwumetrową dziurę, a następnie odwiedzicie niebo. To znaczy ty, GD, odwiedzisz piekło – zaśmiał się Seungri, popijając herbatkę.
Rzeczywiście, inteligentny z niego człowiek, a jaki wykształcony. Dosłownie we wszystkich kierunkach.
- To nie są żarty! – warknął ChuuHwang, uderzając pięściami w stół.
- Aaa... przepraszam, że przerwę, ale dziś wieczorem organizowana jest pewnego rodzaju impreza z okazji waszej ciężkiej pracy, FTI. Chyba nie zapomnieliście, że dziś mijają bite trzy lata od założenia zespołu? – mruknął menadżer drugiego zespołu.
- No tak, jak mógłbym zapomnieć! Mam nadzieję, że zaprosiłeś wszystkich, co trzeba – odparł okularniczek.
- Wszystko już załatwione. A wy, członkowie Big Bang, mam nadzieję, że też przyjdziecie.
- Dla współpracowników wszystko – uśmiechnąłem się, spoglądając na wokalistę ‘solenizantów’.
- Dobra... a teraz zniknijcie mi z oczu.

Całą grupą szliśmy korytarzem studia, rozmawiając. Jedynie Hongki cały czas milczał. Nie mogłem znieść jego markotnej miny.
- Skarbie, uśmiechnij się – szepnąłem do jego ucha.
- Przymknij się – odparł i wyprzedził nas wszystkich, gnając do wyjścia.
A mówią, że to ja mam wahania nastrojów... Cóż, ale Hongki wygląda tak uroczo, gdy się złości i marszczy brwi...
- Idźcie przodem – rzekł Jaejin. – Ty zostajesz.
W tym momencie palcem wskazał na mnie.
- GD, będziemy czekać przed wejściem – powiedział Seungri.
Gdy wszyscy zniknęli, okularnik zaciągnął mnie do ciemnego pomieszczenia i przyparł do ściany. Nawet mi do nosa nie sięgał, a już chciał się wywyższać.
- Zostaw go w spokoju – chciał chyba, by to zabrzmiało groźnie, ale niestety jakoś mu nie wyszło.
- Hongki? Wybacz, nieszczęśniku, ale pożądam go bardziej niż ktokolwiek. Daje mi największe szczęście, więc nie mogę ci go oddać, bo ty tak chcesz – mruknąłem i w tym momencie to on stał pod ścianą, a moje dłonie mocno ściskały jego nadgarstki.
- Nic o nim nie wiesz... Nie możesz go traktować jak zabawkę!
- Jeśli już to seksualną zabawkę, ale osobiście wolę określenie ‘kochanek’. I powiem ci, że nawet niezły jest w łóżku, jeśli właśnie to chciałeś usłyszeć – po wypowiedzianych przeze mnie słowach, na twarzy Jaejina była widoczna zazdrość jak również obrzydzenie, więc ciągnąłem dalej – Tak, usta też ma niewyobrażalnie słodkie, a...
- Przestań! To, co mówisz to kłamstwo! Hongki nigdy nie zrobiłby czegoś takiego! – przerwał mi. Cóż za brak kultury.
- Ale zrobił i na to, co się teraz dzieje nie masz żadnego wpływu, bo mój kociaczek nie pokocha kogoś takiego jak ty, mimo, że znacie się znacznie dłużej, bo... kocha mnie.
- Gdyby naprawdę ciebie kochał, na jego ustach pojawiłby się szczery uśmiech jak za dawnych lat. On nie kocha ciebie, ani nie kocha mnie – odpowiedział cicho.
- Wybacz, ale ja jestem wszechwiedzący, także widzę to, że mnie kocha. On ma pojemne serce, więc może sobie kochać kogo tam chce, ale i tak ja będę na pierwszym miejscu – mruknąłem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz...
- Ojej, to ty się mylisz, złotko. I możesz sobie jeszcze trochę pozazdrościć, bo Hongki nigdy nie spojrzy na ciebie w ten sposób, w jaki patrzy na mnie – szepnąłem. – Poza tym... twój wyraz twarzy wygląda niezmiernie słodko, gdy pod wpływem nieopisanej zazdrości marszczysz brwi...
Moje usta spoczęły na jego wargach. Chciałem go jeszcze trochę podręczyć, więc zacząłem wsuwać język do jego ust. Nawet nie zauważyłem, gdy rozluźniłem uścisk, więc Jaejin bez problemu odepchnął mnie od siebie, a następnie wybiegł z pokoju.
- A mogło być tak milutko... – westchnąłem i po chwili skierowałem się w stronę wyjścia.

Wychodząc przed budynek, zastałem jedynie Seunghyuna. O dziwo, nie był z żadną kobietą.
- Co tam chciał od ciebie Jaejin? – spytał wyraźnie zaciekawiony.
- Nic, co powinno ciebie interesować... A gdzie reszta?
- Pojechali do posiadłości FTI, żeby pomóc w przygotowaniach – odparł, uśmiechając się lekko.

Szliśmy przez zatłoczone centrum Seoulu z kapturami na głowach, rozmawiając i pijąc colę. Dość miło minął nam czas, lecz oczywiście wolałbym spędzić te chwile z Hongki. Oczywiście Seunghyun też nie jest zły, ależ skąd.
Nawet nie zauważyliśmy, gdy zaczęło się ściemniać. Usiedliśmy nieopodal stawu, znajdującego się w parku.
- Musimy się niedługo zbierać – mruknąłem.
- Niekoniecznie – odparł i przybliżył się do mnie.
Byłem nieco zaskoczony, gdyż Seunghyun wolał się trzymać raczej z dala od ludzi. Kochał jedynie siebie, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Spojrzałem na niego. Jego oczy były zwrócone w moją stronę. Niestety wzrok automatycznie zwracał się w stronę jego brwi, które były jedyne w swoim rodzaju (specjalnie dla Iwonki! dop.aut).
- Co cię łączy z Hongki? – spytał nagle.
No tak, teraz wszyscy będą wypytywać o nasz niewinny romansik i wszyscy zaczną zakochiwać się albo w nim, albo we mnie, i wszyscy będą robić nawet najgłupsze, najokropniejsze rzeczy, by rozłączyć nas raz na zawsze. Tak jak w jakiejś telenoweli.
Z twarzy Seunghyuna mogłem wyczytać tysiące dziwacznych uczuć, których nawet nie umiałem nazwać. Przez te dwie sekundy poczułem jakby gorąco, przeszywające moje ciało. Nigdy czegoś takiego nie czułem. W mojej głowie panowała totalna pustka, spowodowana nagłą zmianą Seunghyuna. Było to dziwniejsze od najdziwniejszego z najdziwniejszych. Cóż, widziałem w nim Ridge’a z Mody na sukces, zero Choi Seunghyuna.
- Jedynie znajomość – odparłem, gdy odzyskałem zmysły.
- Widać na odległość, że to jest coś więcej – mruknął. – Ale... dlaczego on?
- Jest idealny, proste.
- Co takiego ma on, czego ja nie mam? Czy niczego nie zauważyłeś przez tyle lat?
- Oczekiwałeś, że moje serce będzie należało do ciebie? – prychnąłem. – Nie posiadam serca.
- Ale go kochasz...
- Uczucie pożądania, a miłość, która nawet nie istnieje, to dwa różne światy, ale jak widać mogą dopełniać się nawzajem.
Nic nie odpowiedział. Spuścił głowę.
Nie, nie sądziłem, że coś do mnie czujesz, gdyż od zawsze byłeś dla mnie odległy. Byłeś jakby nie z tego świata. W ogóle cię nie rozumiałem... i do tej pory nie rozumiem.
- Kiedyś będziesz pożądał mnie tak samo jak jego... – wyszeptał i po chwili wstał.
Gdy obejrzałem się za siebie, już go nie było. Wniosek z tego, że będziemy mieć niezły czworokącik. Jednak ta impreza to dobry pomysł. Niestety nie będę mógł pić, gdyż Hongki może wtedy zostać zgwałcony.

Któżby pomyślał, że role tak bardzo się odwrócą.
Żałuję tych wielu pochopnie podjętych decyzji. Żałuję wszystkiego, co zrobiłem. Jedyne, czego nie żałuję, to czasu spędzonego z Tobą.

Po niecałej godzinie wróciłem pod mieszkanie, gdzie czekał na mnie Seungri w srebrnym samochodzie.
- Panie spóźnialski, zostałem zmuszony do podjechania po ciebie – odparł, uśmiechając się niczym sześcioletnie dziecko.
- Wybacz, że musiałeś się fatygować – odpowiedziałem z ironią w głosie. – Chociaż to zaszczyt być „szoferem” takiego przystojnego i utalentowanego człowieka jakim jestem ja.
Podczas drogi cały czas myślałem o Hongki. Jego twarz, jego sylwetka... cały on zajmował moje myśli. Nawet nie zauważyłem, gdy zatrzymaliśmy się pod ogromnym, białym budynkiem, którego ogród był zapełniony różnymi Azjatami.
Czym prędzej wysiadłem z auta, nawet nie zamykając za sobą drzwi. Pognałem w stronę tłumu.
- GD wita was wszystkich! – krzyknąłem.
Wszyscy obrócili się w moją stronę i zaczęli zadawać pytania typu „co słychać” bądź „kiedy ukaże się nowa płyta”. Starałem się, by ton mojego głosu nie był nerwowy, lecz nie za bardzo mi się to udało.
Wtem przed moimi oczami ukazała się niesamowicie zgrabna sylwetka odziana w czerwono-czarne rurki i białą koszulę. Był to oczywiście mój ukochany Hongki, którego bujne włosy targały się na wietrze. Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, on podszedł do mnie i złapał za nadgarstek.
- Wypożyczę go na sekundkę – mruknął i pociągnął mnie za sobą.
Weszliśmy do domu. Blondyn stał do mnie tyłem.
- Stęskniłeś się za mną? – szepnąłem i zacząłem delikatnie masować jego tors.
On nic nie odpowiedział. Po chwili odwrócił się w moją stronę i gwałtownie wpił się w moje usta. Byłem zaskoczony jego zachowaniem. Cóż, może w końcu zrozumiał to wszystko.
- A teraz powiedz, co do mnie czujesz – szepnął, odrywając się ode mnie.

Tamtego dnia wszyscy wypytywali się o to, co czuję do Hongki. Lecz nawet nie przypuszczałem, że on sam o to zapyta. Gdyby nie to, że byłem wtedy taki głupi i bezuczuciowy może wszystko potoczyłoby się... inaczej?
~~~~~~~~~~~~
Chyba dość długie mi to wyszło, albo mam jakieś złudzenia.
No ale cóż, ta część również jest dla mnie nudna.
W każdym bądź razie mam nadzieję, że Wam się spodoba.
P.S IV rozdział już zaczęty. :3

2 komentarze:

  1. ah <3 i dziękuję za uwzględnienie brwi i HongKinga<3 a rozdział jak zawsze cudowny i achny *-* i już chcem IV <3

    OdpowiedzUsuń