Opowiadanie pisała Iwonka <3. I za jej zgodą, publikuję je tutaj, byście i Wy mogli poznać jakże wspaniałą twórczość tej oto gimnazjalistki.
Co prawda już je skończyła, ale muszę się zabrać za małą korektę, także co jakiś czas poprawione opowiadania będę publikowała.
Zwykły poranek. Taki jakich było już pełno. Chociaż nie, ten był wyjątkowy. Oto ja, Tooru Nishimura, wokalista zespołu Dir en Grey, mam upragniony urlop.
Spojrzałem na zegarek i stwierdziłem, że moge się jeszcze przespać. Zamknąłem oczy i już po paru minutach odpłynąłem w krainę Morfeusza.
Mój sen był nieco dziwny.. Co ja gadam, był co najmniej chory. Nigdy nie miałem takich snów. Ale przejdźmy może do tego o czym był ten sen. Tak więc śnił mi się brązowooki chłopak, jak mi się wydawało, chyba go skądś znałem, ważniejsze było to, że ten chłopak leżał pode mną i rozkosznie jęczał, wykrzykując moje imię. Cóż może to dziwne, ale było mi tak.. przyjemnie? ... Nie! To nie możliwe.. ja ... nie jestem gejem... to prawda nie miałem dziewczyny.. ale przecież do jasnej cholery nie byłem gejem...
Obudziłem się, zrywając z łóżka, dodam tylko, że byłem zlany potem, a mój skarb wyglądał nieco dwuznacznie. Wstałem, wziąłem czyste ubrania i poszedłem wziąć prysznic.
Kiedy chłodne strumienie wody dotknęły mojego rozgrzanego ciała poczułem się tak dobrze, że aż zamknąłem oczy, od razu moja wyobraźnia narzuciła mi obraz mojego kochanka ze snu. Brązowooki znów wykrzykiwał moje imię i znów było mi tak ...przyjemnie ? Jednak tym razem postanowiłem mu się przyjrzeć... Miał piękne, ciemne, brązowe, lekko przymglone z rozkoszy, oczy.
Czarne włosy, bardzo oryginalnie obcięte i co najważniejsze cudownie pachniały truskawką. Ciało pokryte licznymi tatuażami, idealna, gładka, miękka skóra. Był ... idealny? Ja na prawdę nie mogłem uwierzyć, ale cały czas miałem wrażenie, że już go gdzieś widziałem, No cóż... codziennie spotykałem miliony ludzi... mogłem go widzieć i nawet nie zwrócić na niego uwagi.
Otworzyłem oczy i leniwie spojrzałem na swojego członka, był naprężony i czerwony z podniecenia. Postanowiłem, że przecież nie mogę tak tego zostawić, więc ponownie zamknąłem oczy i zobaczyłem cudownego chłopaka, dłonią złapałem mój skarb i zacząłem szybko poruszać ręką w górę i w dół. Nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem poruszać biodrami potęgując swoje doznania. Po paru minutach doszedłem wykrzykując tylko jedno słowo :
-Miyavi !
Co ja krzyknąłem? Miyavi... Gdzieś już to słyszałem...
Wzruszyłem ramionami uznając, że dzisiaj stanowczo moja wyobraźnia oszalała i ponownie wziąłem prysznic.
Wyszedłem z kabiny, zawiązałem ręcznik na biodrach, drugim zacząłem wycierać włosy i wszedłem do pokoju.
-No tak . Jak zwykle jest tu syf.. - mówiłem sam do siebie, odgarniając puste puszki piwa nogą, robiąc sobie przejście do łóżka.
-Trudno. Dzisiaj i tak już stąd wyjeżdżam.
Usiadłem na łóżku i włączyłem telewizor. W wiadomościach znowu mówili coś o moim wczorajszym skandalicznym zachowaniu w klubie. Poszedłem zrobić sobie kawę, gdy nagle usłyszałem w wiadomościach głos spikerki :
-Wczoraj w nocy japoński gitarzysta oraz wokalista Takamasa Ishihara, bardziej znany pod pseudonimem Miyavi ogłosił, że rozwodzi się z Melody, ponieważ już od dawna nie czuję się szczęśliwy.
Wybiegłem z kuchni i usiadłem przed telewizorem jak jakaś pojebana fanka i czekałem na dalsze informacje. Nagle na ekranie pojawił się mój niedoszły kochanek ze snu, cudownie się uśmiechał, chociaż według mnie powinien być raczej smutny.. Odezwał się, a moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz .
-Coż,.. nie byłem i wiem że nie będę szczęśliwy z Melody ... co prawda kocham ją, ale raczej jak siostrę .. poza tym mam dość udawania, że jestem hetero, teraz przyznam się całemu światu, że tak, owszem jestem bi i wcale się tego nie wstydzę...
Wsłuchiwałem się w jego piękny głos i nie mogłem przestać ! To jest straszne... ja Tooru nie mogłem przestać !
- Co do pytań co teraz zamierzam.. no cóż... pojadę na wakacje... - mówiąc to uśmiechnął się figlarnie.
I na tym reportaż się skończył. Ale dalej siedziałem jak idiota przed telewizorem i wpatrywałem się w ekran, jakby oczekując, że jeszcze raz go pokażą.
Po 20 minutach bezsensownego gapienia się w jeden punkt, usłyszałem dzwonek po drzwi. Pomyślałem, że to Toshiya znowu wpadł na jakiś pojebany pomysł, więc postanowiłem, że nie otworzę. Jednak ten ktoś, ktokolwiek to był, nie przestawał pukać .
-Kurwa, nie ma nikogo! Wypierdalaj Toshi ! - krzyknąłem w stronę drzwi.
Ale pukanie nie ustało, co ja gadam, ktoś pukał jeszcze mocniej..
Pomyślałem, że i tak muszę się już podnieść, żeby , dźwignąłem się na nogi i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i nie wiele myśląc wydarłem się :
-Toshiya! Nie wiesz co to znaczy wypierdalaj ?!
Usłyszałem śmiech, ale nie należał on do Toshiyi, na pewno nie, ten był taki słodki i chłopięcy. Podniosłem wzrok i to co ujrzałem wywołało u mnie największy szok jaki w życiu przeżyłem. Zobaczyłem nie kogo innego jak Miyaviego we własnej osobie.
Stał z rękami w kieszeniach, lizakiem w ustach i uśmiechem przyklejonym do twarzy. Wyglądał tak... słodko? Nie no, ja pierdolę nie jestem jakąś nienormalną fanką, żeby tak na niego patrzeć. Ja powinienem patrzeć na niego jak na kolegę z branży. Ehh... zawsze wiedziałem, że jestem idiotą. Stałem tak i wpatrywałem się w niego i zanim zdążyłem się opanować, mój wzrok spadł na jego krocze. Nie wiem ile minut minęło mi w tej pozycji, ale w końcu młodszy chyba zorientował się co robię i powiedział:
-Kyo-chan... proszę, przestań patrzeć się na mnie z taką namiętnością .- mówiąc to spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się figlarnie.
Moje policzki spłonęły szkarłatnym rumieńcem, a w moich spodniach było coś za mało miejsca...Dlaczego ten człowiek tak na mnie działał? Dlaczego już na sam dźwięk jego głosu czułem się taki podniecony? Dlaczego...Ja Tooru Nishimura nie mam słabości.. nigdy ich nie miałem...
-Kyo-chan... Zaprosisz mnie do środka czy będziemy tak stać na korytarzu? – powiedział, dalej się uśmiechając.
Mój mózg zaczął pracować nad jakimś składnym zdaniem które miało by być zaproszeniem do mojego środka....zaraz.. środka?!
- Ale środka czego ? - wykrztusiłem niewiele, dalej myśląc ...
Chłopak zaśmiał się uroczo i powiedział :
- Do środka mieszkania...a o innych środkach pogadamy... - pochylił się nade mną i uśmiechnął figlarnie.
Wtedy poczułem ten zapach słodkiej truskawki, moje powonienie przyćmiło resztę zmysłów i nie wiele myśląc chwyciłem go w pół i wciągnąłem do mieszkania. Jak mi się wydawało Miyavi zaczął się wyrywać i chyba nawet coś krzyczał, jednak szczerze niewiele mnie to obchodziło. Chciałem go mieć tu i teraz, tylko dla siebie. Dociągnąłem go do mojej sypialni i przycisnąłem do ściany, dopiero teraz dostrzegłem na jego idealnej twarzy krople łez. I tym też się nie przejąłem, zlizałem je i powiedziałem z chamskim uśmieszkiem:
- Nie wyrywaj się, wtedy jest możliwość, że będzie mniej bolało, ale nie liczyłbym na to, odpłacę ci się z to wszystko co ze mną zrobiłeś w moim śnie.
Chłopak spojrzał na mnie zapłakanymi oczami i otworzył usta, chyba żeby coś powiedzieć, jednak ja wykorzystałem tą chwilową słabość i wpiłem się mocno w jego usta od razu wpychając swój język do jego ust i swoim językiem zacząłem ocierać o jego. Chłopak znowu zaczął szlochać. Przerwałem pocałunek i rzuciłem go jak szmacianą lalkę, na podłogę, był taki bezbronny, taki kruchy. Usiadłem na jego biodrach i ocierałem się swoim kroczem o jego męskość. Chłopak zaczął krzyczeć coś na kształt żebym przestał. Szczerze to mnie jeszcze bardziej podniecało. Spojrzałem na niego, leżał pode mną i płakał, krzyczał, a ja i tak dobrze wiedziałem, że nie przestanę, byłem zbyt podniecony, żeby przestać. Jednym zdecydowanym ruchem zerwałem z niego bluzkę i językiem zacząłem zataczać na tego klatce kółeczka wokół sutków. Jeden przegryzłem, na co chłopak odpowiedział krzykiem bólu. O mój boże, nie mogłem już wytrzymać, naprawdę nie mogłem, znowu na niego spojrzałem, wił się pode mną i krzyczał, bronił się, robił co mógł, ale ja byłem silniejszy, uśmiechnąłem się sam do siebie. Poczułem, że w moich spodniach już stanowczo nie ma miejsca. Sięgnąłem ręką do klamry jego spodni i odpiąłem ją. Zerwałem jego spodnie i ku mojemu zaskoczeniu na jego bokserkach było lekkie uwypuklenie. Miał różowe bokserki w truskawki. Złapałem go w pół i odwróciłem go tak że teraz leżał pode mną brzuchem przy podłodze. O tak, zaraz będzie mi tak wspaniale dobrze. Ściągnąłem mu bokserki i zacząłem się siłować ze swoimi spodniami. Opuściłem je do kolan razem z bokserkami i spojrzałem na swoją męskość. Była czerwona, naprężona i wręcz pulsowała z podniecenia. Wszedłem w niego, jednym, zdecydowanym ruchem. Miyavi wydał z siebie głośny krzyk bólu.. krzyczał cały czas, aby przestał... jednak mnie to tylko jeszcze bardziej podniecało. Przyspieszyłem tępo, i zobaczyłem, że po pośladkach mojego kochanka spływa krew... dużo krwi... wyjąłem z niego mojego członka... przybliżyłem swoją twarz do tyłka Miyaviego i delikatnie i dokładnie zacząłem zlizywać krew z jego ud i pośladków. Chłopak chyba przestał krzyczeć .. ale nie wiem.. nie przejmowałem się nim... Kiedy już jak mi się wydawało 'oczyściłem' wejście chłopaka ponownie w niego wszedłem, równie brutalnie co za pierwszym razem. Takamasa znów krzyknął z bólu.. Zacząłem się poruszać w nim szybko i brutalnie. Tempo było zabójczo szybkie. Po parunastu minutach morderczego tempa, ale i również morderczej przyjemności jaką sprawiał mi stosunek z Miyavim, doszedłem, wylewając się w chłopaku, czułem jak moja sperma rozpływa się w jego ciepłym środku. Wyszedłem z niego i bez sił opadłem na niego.
-Wiesz.. całkiem fajnie było... – powiedziałem - musimy do kiedyś powtórzyć.. - dodałem, uśmiechając się bezczelnie.
On nawet nie poruszył się o centymetr, czułem tylko jak oddycha i słyszałem cichy płacz...Kiedy zebrałem trochę sił wstałem, wziąłem czyste ubranie i poszedłem wziąć prysznic. Zostawiłem go. A on leżał na ziemi, tak jak go zostawiłem, płakał, obejrzałem się już przy drzwiach łazienki... spojrzałem na niego. Wyglądał tak bezbronnie, wręcz żałośnie, i w tamtej chwili pomyślałem, że chciałbym to wszystko cofnąć, chciałbym żeby oddał mi się sam..Chciałbym, żeby nie musiał tak cierpieć jak mu kazałem cierpieć... Chciałbym... ale już nic nie mogłem zrobić... Wszedłem do łazienki i wziąłem prysznic dalej słysząc w głowie ten cichy płacz i ciągle widząc ten smutny obraz chłopaka, którego tak skrzywdziłem, a przecież go kochałem. Tak w tamtej chwili uświadomiłem sobie, że go kocham.
Spojrzałem na zegarek i stwierdziłem, że moge się jeszcze przespać. Zamknąłem oczy i już po paru minutach odpłynąłem w krainę Morfeusza.
Mój sen był nieco dziwny.. Co ja gadam, był co najmniej chory. Nigdy nie miałem takich snów. Ale przejdźmy może do tego o czym był ten sen. Tak więc śnił mi się brązowooki chłopak, jak mi się wydawało, chyba go skądś znałem, ważniejsze było to, że ten chłopak leżał pode mną i rozkosznie jęczał, wykrzykując moje imię. Cóż może to dziwne, ale było mi tak.. przyjemnie? ... Nie! To nie możliwe.. ja ... nie jestem gejem... to prawda nie miałem dziewczyny.. ale przecież do jasnej cholery nie byłem gejem...
Obudziłem się, zrywając z łóżka, dodam tylko, że byłem zlany potem, a mój skarb wyglądał nieco dwuznacznie. Wstałem, wziąłem czyste ubrania i poszedłem wziąć prysznic.
Kiedy chłodne strumienie wody dotknęły mojego rozgrzanego ciała poczułem się tak dobrze, że aż zamknąłem oczy, od razu moja wyobraźnia narzuciła mi obraz mojego kochanka ze snu. Brązowooki znów wykrzykiwał moje imię i znów było mi tak ...przyjemnie ? Jednak tym razem postanowiłem mu się przyjrzeć... Miał piękne, ciemne, brązowe, lekko przymglone z rozkoszy, oczy.
Czarne włosy, bardzo oryginalnie obcięte i co najważniejsze cudownie pachniały truskawką. Ciało pokryte licznymi tatuażami, idealna, gładka, miękka skóra. Był ... idealny? Ja na prawdę nie mogłem uwierzyć, ale cały czas miałem wrażenie, że już go gdzieś widziałem, No cóż... codziennie spotykałem miliony ludzi... mogłem go widzieć i nawet nie zwrócić na niego uwagi.
Otworzyłem oczy i leniwie spojrzałem na swojego członka, był naprężony i czerwony z podniecenia. Postanowiłem, że przecież nie mogę tak tego zostawić, więc ponownie zamknąłem oczy i zobaczyłem cudownego chłopaka, dłonią złapałem mój skarb i zacząłem szybko poruszać ręką w górę i w dół. Nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem poruszać biodrami potęgując swoje doznania. Po paru minutach doszedłem wykrzykując tylko jedno słowo :
-Miyavi !
Co ja krzyknąłem? Miyavi... Gdzieś już to słyszałem...
Wzruszyłem ramionami uznając, że dzisiaj stanowczo moja wyobraźnia oszalała i ponownie wziąłem prysznic.
Wyszedłem z kabiny, zawiązałem ręcznik na biodrach, drugim zacząłem wycierać włosy i wszedłem do pokoju.
-No tak . Jak zwykle jest tu syf.. - mówiłem sam do siebie, odgarniając puste puszki piwa nogą, robiąc sobie przejście do łóżka.
-Trudno. Dzisiaj i tak już stąd wyjeżdżam.
Usiadłem na łóżku i włączyłem telewizor. W wiadomościach znowu mówili coś o moim wczorajszym skandalicznym zachowaniu w klubie. Poszedłem zrobić sobie kawę, gdy nagle usłyszałem w wiadomościach głos spikerki :
-Wczoraj w nocy japoński gitarzysta oraz wokalista Takamasa Ishihara, bardziej znany pod pseudonimem Miyavi ogłosił, że rozwodzi się z Melody, ponieważ już od dawna nie czuję się szczęśliwy.
Wybiegłem z kuchni i usiadłem przed telewizorem jak jakaś pojebana fanka i czekałem na dalsze informacje. Nagle na ekranie pojawił się mój niedoszły kochanek ze snu, cudownie się uśmiechał, chociaż według mnie powinien być raczej smutny.. Odezwał się, a moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz .
-Coż,.. nie byłem i wiem że nie będę szczęśliwy z Melody ... co prawda kocham ją, ale raczej jak siostrę .. poza tym mam dość udawania, że jestem hetero, teraz przyznam się całemu światu, że tak, owszem jestem bi i wcale się tego nie wstydzę...
Wsłuchiwałem się w jego piękny głos i nie mogłem przestać ! To jest straszne... ja Tooru nie mogłem przestać !
- Co do pytań co teraz zamierzam.. no cóż... pojadę na wakacje... - mówiąc to uśmiechnął się figlarnie.
I na tym reportaż się skończył. Ale dalej siedziałem jak idiota przed telewizorem i wpatrywałem się w ekran, jakby oczekując, że jeszcze raz go pokażą.
Po 20 minutach bezsensownego gapienia się w jeden punkt, usłyszałem dzwonek po drzwi. Pomyślałem, że to Toshiya znowu wpadł na jakiś pojebany pomysł, więc postanowiłem, że nie otworzę. Jednak ten ktoś, ktokolwiek to był, nie przestawał pukać .
-Kurwa, nie ma nikogo! Wypierdalaj Toshi ! - krzyknąłem w stronę drzwi.
Ale pukanie nie ustało, co ja gadam, ktoś pukał jeszcze mocniej..
Pomyślałem, że i tak muszę się już podnieść, żeby , dźwignąłem się na nogi i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i nie wiele myśląc wydarłem się :
-Toshiya! Nie wiesz co to znaczy wypierdalaj ?!
Usłyszałem śmiech, ale nie należał on do Toshiyi, na pewno nie, ten był taki słodki i chłopięcy. Podniosłem wzrok i to co ujrzałem wywołało u mnie największy szok jaki w życiu przeżyłem. Zobaczyłem nie kogo innego jak Miyaviego we własnej osobie.
Stał z rękami w kieszeniach, lizakiem w ustach i uśmiechem przyklejonym do twarzy. Wyglądał tak... słodko? Nie no, ja pierdolę nie jestem jakąś nienormalną fanką, żeby tak na niego patrzeć. Ja powinienem patrzeć na niego jak na kolegę z branży. Ehh... zawsze wiedziałem, że jestem idiotą. Stałem tak i wpatrywałem się w niego i zanim zdążyłem się opanować, mój wzrok spadł na jego krocze. Nie wiem ile minut minęło mi w tej pozycji, ale w końcu młodszy chyba zorientował się co robię i powiedział:
-Kyo-chan... proszę, przestań patrzeć się na mnie z taką namiętnością .- mówiąc to spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się figlarnie.
Moje policzki spłonęły szkarłatnym rumieńcem, a w moich spodniach było coś za mało miejsca...Dlaczego ten człowiek tak na mnie działał? Dlaczego już na sam dźwięk jego głosu czułem się taki podniecony? Dlaczego...Ja Tooru Nishimura nie mam słabości.. nigdy ich nie miałem...
-Kyo-chan... Zaprosisz mnie do środka czy będziemy tak stać na korytarzu? – powiedział, dalej się uśmiechając.
Mój mózg zaczął pracować nad jakimś składnym zdaniem które miało by być zaproszeniem do mojego środka....zaraz.. środka?!
- Ale środka czego ? - wykrztusiłem niewiele, dalej myśląc ...
Chłopak zaśmiał się uroczo i powiedział :
- Do środka mieszkania...a o innych środkach pogadamy... - pochylił się nade mną i uśmiechnął figlarnie.
Wtedy poczułem ten zapach słodkiej truskawki, moje powonienie przyćmiło resztę zmysłów i nie wiele myśląc chwyciłem go w pół i wciągnąłem do mieszkania. Jak mi się wydawało Miyavi zaczął się wyrywać i chyba nawet coś krzyczał, jednak szczerze niewiele mnie to obchodziło. Chciałem go mieć tu i teraz, tylko dla siebie. Dociągnąłem go do mojej sypialni i przycisnąłem do ściany, dopiero teraz dostrzegłem na jego idealnej twarzy krople łez. I tym też się nie przejąłem, zlizałem je i powiedziałem z chamskim uśmieszkiem:
- Nie wyrywaj się, wtedy jest możliwość, że będzie mniej bolało, ale nie liczyłbym na to, odpłacę ci się z to wszystko co ze mną zrobiłeś w moim śnie.
Chłopak spojrzał na mnie zapłakanymi oczami i otworzył usta, chyba żeby coś powiedzieć, jednak ja wykorzystałem tą chwilową słabość i wpiłem się mocno w jego usta od razu wpychając swój język do jego ust i swoim językiem zacząłem ocierać o jego. Chłopak znowu zaczął szlochać. Przerwałem pocałunek i rzuciłem go jak szmacianą lalkę, na podłogę, był taki bezbronny, taki kruchy. Usiadłem na jego biodrach i ocierałem się swoim kroczem o jego męskość. Chłopak zaczął krzyczeć coś na kształt żebym przestał. Szczerze to mnie jeszcze bardziej podniecało. Spojrzałem na niego, leżał pode mną i płakał, krzyczał, a ja i tak dobrze wiedziałem, że nie przestanę, byłem zbyt podniecony, żeby przestać. Jednym zdecydowanym ruchem zerwałem z niego bluzkę i językiem zacząłem zataczać na tego klatce kółeczka wokół sutków. Jeden przegryzłem, na co chłopak odpowiedział krzykiem bólu. O mój boże, nie mogłem już wytrzymać, naprawdę nie mogłem, znowu na niego spojrzałem, wił się pode mną i krzyczał, bronił się, robił co mógł, ale ja byłem silniejszy, uśmiechnąłem się sam do siebie. Poczułem, że w moich spodniach już stanowczo nie ma miejsca. Sięgnąłem ręką do klamry jego spodni i odpiąłem ją. Zerwałem jego spodnie i ku mojemu zaskoczeniu na jego bokserkach było lekkie uwypuklenie. Miał różowe bokserki w truskawki. Złapałem go w pół i odwróciłem go tak że teraz leżał pode mną brzuchem przy podłodze. O tak, zaraz będzie mi tak wspaniale dobrze. Ściągnąłem mu bokserki i zacząłem się siłować ze swoimi spodniami. Opuściłem je do kolan razem z bokserkami i spojrzałem na swoją męskość. Była czerwona, naprężona i wręcz pulsowała z podniecenia. Wszedłem w niego, jednym, zdecydowanym ruchem. Miyavi wydał z siebie głośny krzyk bólu.. krzyczał cały czas, aby przestał... jednak mnie to tylko jeszcze bardziej podniecało. Przyspieszyłem tępo, i zobaczyłem, że po pośladkach mojego kochanka spływa krew... dużo krwi... wyjąłem z niego mojego członka... przybliżyłem swoją twarz do tyłka Miyaviego i delikatnie i dokładnie zacząłem zlizywać krew z jego ud i pośladków. Chłopak chyba przestał krzyczeć .. ale nie wiem.. nie przejmowałem się nim... Kiedy już jak mi się wydawało 'oczyściłem' wejście chłopaka ponownie w niego wszedłem, równie brutalnie co za pierwszym razem. Takamasa znów krzyknął z bólu.. Zacząłem się poruszać w nim szybko i brutalnie. Tempo było zabójczo szybkie. Po parunastu minutach morderczego tempa, ale i również morderczej przyjemności jaką sprawiał mi stosunek z Miyavim, doszedłem, wylewając się w chłopaku, czułem jak moja sperma rozpływa się w jego ciepłym środku. Wyszedłem z niego i bez sił opadłem na niego.
-Wiesz.. całkiem fajnie było... – powiedziałem - musimy do kiedyś powtórzyć.. - dodałem, uśmiechając się bezczelnie.
On nawet nie poruszył się o centymetr, czułem tylko jak oddycha i słyszałem cichy płacz...Kiedy zebrałem trochę sił wstałem, wziąłem czyste ubranie i poszedłem wziąć prysznic. Zostawiłem go. A on leżał na ziemi, tak jak go zostawiłem, płakał, obejrzałem się już przy drzwiach łazienki... spojrzałem na niego. Wyglądał tak bezbronnie, wręcz żałośnie, i w tamtej chwili pomyślałem, że chciałbym to wszystko cofnąć, chciałbym żeby oddał mi się sam..Chciałbym, żeby nie musiał tak cierpieć jak mu kazałem cierpieć... Chciałbym... ale już nic nie mogłem zrobić... Wszedłem do łazienki i wziąłem prysznic dalej słysząc w głowie ten cichy płacz i ciągle widząc ten smutny obraz chłopaka, którego tak skrzywdziłem, a przecież go kochałem. Tak w tamtej chwili uświadomiłem sobie, że go kocham.
WENA WRÓCIŁA!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz